☆Star Wars-The Force Awakens☆

                                                    ~~Chewie, we're home~~

Wczoraj poszłam wreszcie na Przebudzenie Mocy i oczywiście skończyło się mnóstwem łez i baaardzo depresyjnym wieczorem. Nie sposób tu opisać wszystkich emocji towarzyszących mi jako wielkiej fance Gwiezdnych Wojen, ale postaram się jakkolwiek wyrazić swoje zdanie.

Uwaga na spoilery!

Plusy:

Myślę, że nie muszę wspominać o efektach specjalnych i ogólnie stronie technicznej, znając budżet- rozumie się to samo przez się.

Najbardziej spodobał mi się powrót starego, dobrego trio (zwłaszcza Ford'a). To było... niesamowite   i takie nostalgiczno-wzruszające znów ich wszystkich zobaczyć.

Pomysł zbuntowanego szturmowca uważam za idealny, Finn to mega pozytywna postać.

Polubiłam też bardzo Rey. No i uroczego, słodkiego BB-8.

Ulubiona scena- pierwszy widok Solo z Chewie'm, po przechwyceniu Sokoła Milenium.

Minusy:

Tak, o dziwo są jakieś. Z dwa, czy trzy. Ale jeden główny.

Kylo-Ren.

Nienawidzę Kylo-Ren'a.

Fani Driver'a- możecie mnie za to niecierpieć, ale taka prawda.

Ben Solo to najbardziej z dupy postać w całych Star Wars'ach. Wziął się nagle i znikąd, Miał zdaje się być postacią wzruszającą,tragiczną, ale jak tu współczuć komuś o czyjej historii, przeszłości nic się nie wie, w ogóle niewiele o nim wiadomo, Ja na przykład wiem tyle, że nie wiedzieć po co nosi swoją głupią maskę, chyba wyłącznie w celu upodobnienia się do Darth'a Vader'a, ma spore problemy emocjonalne, niewiarygodnie kanciastą facjatę, a w dodatku zabił moją drugą ulubioną postać. A już najbardziej wkurzył mnie tekst "dokończę co zacząłeś" odnoszący się do Anakina. Jak można wzorować się na kimś, nie mając o tej osobie pojęcia? Czy nikt temu cymbałowi nie powiedział dlaczego właściwie Skywalker zrobił co zrobił, a zwłaszcza jaki był jego koniec, że naprawił swój błąd? Widać nie.   Tyle o Kylo-Z Dupy-Renie.

Drugim minusem była śmierć Han'a, ale to już bardziej sprawa osobista niż błąd reżysera (nie wierze, że to mówię).

Trzy- Luke. Zawsze kochałam Luke'a. Serio. Ale tym razem mnie wkurzył. Wszystko jego wina.   Coś mu raz nie wyszło to wziął się schował, jak pięcioletni bachor. Tyle zachodu, żeby go znaleźć,   z nadzieją, że raz się na coś przyda, a  jak w końcu do niego dotarli było już pozamiatane.

Ups. Kłamałam. Są cztery minusy. Czwarty to odgrzewane kotlety. Z całym moim szacunkiem dla Abrams'a, choć film bardzo mi się podobał, pomysł nie był jakiś niesamowicie oryginalny.      Trzecia Gwiazda Śmierci z rzędu (mimo, że w rozmiarze XXL) i kolejny, tym razem, jak już mówiłam, bardzo ubogi czarny charakter to lekka przesada. Na prawdę, mam nadzieję, że w ramach rekompensaty epizod VIII (bo takowy na pewno się ukarze), zwali mnie  z nóg. Czekam niecierpliwie.

A Wy co sądzicie?

Zostawiać komy i niech Moc będzie z Wami!